Zmota Challenge od szesnastu lat przyciąga miłośników offroadu, imprez przeprawowych i rywalizacji na Suwalszczyznę. Jaka była dziewiętnasta już edycja tej imprezy? O tym przeczytasz w tym artykule.
Jest koniec października. Aura coraz bardziej kapryśna, ale to właśnie jest jeden z uroków Zmoty Challenge - jej nieprzewidywalność. Dotyczy to też pomysłów organizatorów, czyli adrenalinka.pl. W tym roku tematem przewodnim był serial "Czterej Pancerni i Pies", więc próby i przeprawy otrzymały bardzo wdzięczne nazwy "Gustlik", "Janek Kos" czy absolutne hity "Kwit na węgiel" oraz "Jołki połki".
Surowy klimat Suwalszczyzny i tutejsza przyroda nie oszczędzała zawodników. Grząskie błota, bagna, głębokie brody, strome podjazdy - a to wszystko przy silnym wietrze, ulewnym deszczu i słońcu. Czego dusza zapragnie! Mówiąc krótko - offroad w najbardziej ekstremalnym wydaniu.
Na starcie zameldowało się około 70 załóg. Uczestników podzielono na klasy: fiesta, przygoda, turystyk, extrem i ostatnia, najtrudniejsza - proto.
Pierwszy dzień imprezy Zmota Challenge to przede wszystkim zmagania z wodą, zarówno tą na próbach jak i lejącą się z nieba. Do tego trudny odcinek czasowy - zawodnicy naprawdę mieli co robić. Sami organizatorzy zresztą twierdzą, że rzucają zawodnikom wyzwanie. Wyzwanie by zmierzyć się z terenem, który momentami nawet najbardziej doświadczonym kierowcom sprawiał wielkie trudności, aurą, choć podobno off road pogody się nie boi ale przede wszystkim ze sobą.
Ostateczny termin oddania kart drogowych zaplanowano na dzień kolejny, więc teoretycznie załogi miały aż 28 godzin na pokonanie trasy i zdobycie kompletu punktów. Szybko okazało się, że jest to impreza na tyle wymagająca, że chociaż te kilka godzin snu było na wagę złota i mogło decydować o być albo nie być kolejnego dnia. A wiadomo - im człowiek bardziej zmęczony, tym łatwiej o błąd...
Podczas dwudniowych imprez off road ten drugi dzień zawsze jest trudniejszy, przynajmniej naszym zdaniem. Auta częściej odmawiają posłuszeństwa, nie ma czasu na regenerację, a sama adrenalina już przestaje wystarczać. Mimo to walka momentami była bardzo widowiskowa. I zacięta. Do tego stopnia, że na jednej z prób interweniował ciężki sprzęt by wydobyć utopione auto. A z drugiej strony na każdym prawie kroku mogliśmy zobaczyć, jak uczestnicy pomagają sobie, współpracują, a nawt holują do mety, by załoga mogła ukończyć rajd. Taki duch walki z zasadami fair play w najczystszej postaci.
Przekrój zawodników był ogromny, od załóg stawiających pierwsze kroki po zwycięzców najtrudniejszych rajdów i przepraw na całym świecie.
- Tworzycie piękną, kolorową mieszankę - powiedział Maricin "Franc" Francuz, pomysłodawca Zmota Challenge.
I chyba nic więcej dodwać nie trzeba.
Jeśli chcesz zobaczyć nietypowe pojazdy, walkę do samego końca i kto zostawił samochód w bagnie - koniecznie obejrzyj naszą relację.
Szymon - pomysłodawca projektu SUValska Przygoda, odpowiedzialny za wytyczanie tras, założyciel i autor strony, fotograf
tel. +48 790 500 950
suvalska.przygoda@gmail.com
Ewelina - współtwórca strony, poszukiwacz informacji, odpowiedzialna za opracowanie przewodników, fotograf
tel. +48 789 347 606
suvalska.przygoda@gmail.com