Ostatni dzień wyprawy w Bieszczady zapełniliśmy po brzegi, odwiedzając miejsca w pobliżu jeziora Solińskiego. Staraliśmy się pozostały do wyjazdu czas wykorzystać do maksimum.
Nasza trzecia wizyta na zaporze w Solinie podczas wyprawy. Tym razem jednak postanowiliśmy zwiedzić elektrownię i zajrzeć do środka zapory. Dzień był upalny, ale na zwiedzanie wybraliśmy się w ciepłych ubraniach - temperatura wewnątrz zapory wynosi około 7 stopni Celsjusza.
Na początek - maszynownia. Przewodnik prowadzi nas pomiędzy ogromnymi turbinami, opowiada o historii zapory i elektrowni. Trudno jednak się skupić wiedząc, dokąd zaraz pójdziemy. Spadająca szybko temperatura i coraz większa wilgoć wskazują, że jesteśmy coraz niżej, znacznie poniżej lustra wody. Docieramy wreszcie na najniższy udostępniony do zwiedzania poziom. Jest półmrok, co chwilę mijamy strumyki wody przesączającej się przez szczeliny dylatacyjne. Szmer rozmów milknie... Pod nami, nad nami, obok nas tylko beton i woda. W panującym we wnętrzu zapory półmroku trudno nawet dostrzec, gdzie kończy się konstrukcja.
Miejsce zdecydowanie robi wrażenie i nie pozostawia obojętnym. Niestety, ponieważ jest to cały czas funkcjonująca elektrownia, czyli obiekt strategiczny obowiązuje bezwzględny zakaz fotografowania, a swoją wizytę trzeba z zarezerwować z kilkudniowym wyprzedzeniem, podając wszystkie dane, łącznie z numerem PESEL. Szczegółowe informacje znajdziesz tutaj.
Z elektrowni pojechaliśmy kilka kilometrów dalej. Przy drodze łączącej Myczkowce z Bukowcem znajduje się nieczynny kamieniołom na wzniesieniu Koziniec. Zostawiliśmy samochód na parkingu i udaliśmy się na wspinaczkę.
Koziniec to stosunkowo niewysoka góra, liczy 522 m n.p.m. Materiał wydobywany w kamieniołomie służył do budowy zapory w Solinie. Na miejscu są jeszcze pozostałości infrastruktury po zakładzie górniczym. Natomiast ogromne wrażenie sprawiają zbocza góry z odkrytymi skałami. W taki dzień jak ten panuje tam klimat przypominający egipską Dolinę Królów.
Wspinaczka nie jest wymagająca, a widok ze zboczy na jezioro Solińskie przepiękny. Na szczycie znajduje się punkt widokowy.
Przełom na rzece Olszanka w tym miejscu ma aż 38 metrów szerokości, co czyni go najszerszym w Bieszczadach. Spadek nie jest duży, ale za to wyżłobione przez wodę skały tworzą sieć mniejszych przełomów i korytarzy skalnych. Miejsce samo w sobie jest bardzo urokliwe. Jednak przyjeżdżając do wodospadu na Olszance w tak ciepły dzień trzeba liczyć się z tym, że będzie tam mnóstwo ludzi.
Ostatni wieczór w Bieszczadach postanowiliśmy umilić sobie wypadem do Cisnej na festiwal "Natchnieni Bieszczadem" i koncert legendarnej grupy KSU.
A skoro wyprawa do Cisnej, to koniecznie musieliśmy odwiedzić pewne miejsce... Siekierezada - kultowy dla niektórych i bardzo klimatyczny lokal, gdzie czas płynie trochę wolniej i boli kark od rozglądania się na boki, bo co chwilę jakaś rzeźba, obraz czy tabliczka przykuwają uwagę.
Koncertu KSU, który zaczął się z ponad godzinnym opóźnieniem młodszy syn już nie doczekał - zasnął w samochodzie.
I przyszedł ten dzień, kiedy trzeba było wracać. Zawsze w takim dniu odczuwam z jednej strony coś w rodzaju tęsknoty za domem pomieszanej ze smutkiem, że wakacje, na które czekaliśmy cały rok już odchodzą w przeszłość.
Jak się szybko okazało - Jeep też nie bardzo miał ochotę wracać do domu. Po przejechaniu bramy wjazdowej posesji, gdzie mieszkaliśmy tylny napęd odmówił posłuszeństwa. Co robi człowiek w takiej chwili? Najpierw rzuca różne magiczne zaklęcia, a później włącza przedni napęd i z prędkością maksymalną 70 km/h toczy się (dosłownie) do domu. Podróż zajęła nam jakieś 16 godzin, ale "Dzik" na szczęście dowiózł nas na miejsce.
I tylko ta świadomość, że kolejne wakacje dopiero za rok...
Szymon - pomysłodawca projektu SUValska Przygoda, odpowiedzialny za wytyczanie tras, założyciel i autor strony, fotograf
tel. +48 790 500 950
suvalska.przygoda@gmail.com
Ewelina - współtwórca strony, poszukiwacz informacji, odpowiedzialna za opracowanie przewodników, fotograf
tel. +48 789 347 606
suvalska.przygoda@gmail.com