ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Gdybyśmy chcieli zwiedzić wszystkie atrakcyjne miejsca, jakie oferują Dolny Śląsk, Góry Sowie i Góry Stołowe nie wiem, czy miesiąc urlopu byłby wystarczający. A my mieliśmy tylko tydzień. Więc jeśli chcesz sprawdzić, co w tak krótkim czasie można zobaczyć - przeczytaj pierwszą część naszej relacji z wyprawy.
Kiedy już zdecydowaliśmy się na kierunek tegorocznej wyprawy i wybraliśmy termin, rozpoczęły się poszukiwania noclegu. Ceny w popularnych miejscowościach nas trochę zaskoczyły, niekoniecznie pozytywnie. Trzeba było zatem poszukać w mniej uczęszczanych miejscach. Wybór padł na Dzierżoniów. Miasteczko okazało się strzałem w "dziesiątkę". Przede wszystkim to doskonała baza wypadowa. Ale i sam Dzierżoniów jest pełen uroku. Natomiast jeśli chodzi o samą kwaterę - nie mogliśmy lepiej trafić. Było tam wszystko, czego potrzeba i jeszcze więcej, a właściciele to przemili ludzie i czuliśmy się tam jak goście a nie klienci. Więc jeśli szukasz noclegu w tamtych stronach - napisz do nas, chętnie podamy kontakt.
Podróż z Suwałk do Dzierżoniowa zajęła nam około 9 godzin. Nie spieszyliśmy się. A ponieważ wyjechaliśmy nad ranem, po dotarciu na miejsce, rozpakowaniu walizek i odświeżeniu (końcówka sierpnia zawsze raczy nas upałem) mieliśmy jeszcze całe popołudnie na zwiedzanie i spacery. Kierunek - rynek miasta.
Pierwszą budowlą, która zasługuje na wspomnienie są średniowieczne mury obronne. O historii murów i miasta w ogóle przeczytacie więcej tutaj. Wąskie uliczki, piękne kamienice, stare mury obronne a wokół góry sprawiały, że architektura miasta przywodziła na myśl miejscowości rodem z Francji czy Włoch.
Kolejny przystanek to centrum informacji turystycznej i wieża ratusza, na którą oczywiście się wdrapaliśmy. Strome i kręte schody momentami sprawiały kłopot, za to z góry roztacza się widok, który trudno zapomnieć. Tu należą się wielkie podziękowania naszemu przewodnikowi - takich ludzi, pełnych pasji i miłości do swojego regionu rzadko się spotyka.
Podczas spaceru po starówce Dzierżoniowa co chwilę można natknąć się na takie oto cudeńka:
To przygotowana w 2018 roku ścieżka edukacyjna upamiętniająca zakłady Diora produkujące odbiorniki radiowe.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, ale postanowiliśmy jeszcze zrobić mały wypad do Owiesna zanim padniemy ze zmęczenia.
Znajdują się tam bowiem bardzo malownicze ruiny pałacu wybudowanego przez ród von Pogorela. Budowla wzniesiona na planie okręgu, pomimo kiepskiego stanu technicznego robi wrażenie.
Tylko jakoś tak smutno i przykro się robi, gdy uświadomimy sobie, że zniszczenia, które się tam dokonały są wynikiem nie wojen, a zaniedbania i stopniowego rozbierania murów przez okolicznych mieszkańców i "poszukiwaczy" skarbów (więcej o legendach i mitach na temat pałacu w Owieśnie przeczytasz na przykład tutaj).
Zrobiło się późno, a i zmęczenie dało wreszcie znać o sobie. Zostawiliśmy więc urokliwe ruiny za sobą i pojechaliśmy po prostu odpocząć. Plan na następny dzień - Zamek Książ.
Jest to jedne z tych miejsc, które trzeba koniecznie zobaczyć będąc na Dolnym Śląsku. Na zwiedzanie zamku warto przeznaczyć sobie jeden dzień. My wykupiliśmy bilet łączony, na podstawie którego mogliśmy zwiedzić zamek, podziemia, stajnie, kaplicę oraz palmiarnię. Zaczęliśmy od zamku. Tym bardziej, że zapowiadała się ulewa.
Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z XIII wieku, ale okres jego największej świetności zaczyna się od początku XVII wieku, kiedy oficjalnie staje się dziedziczną własnością rodu von Hochberg. Wielokrotnie przebudowywany i rozbudowywany (łącznie ze zbudowaniem "ruin" Starego Książa) w 1941 roku zostaje skonfiskowany na rzecz III Rzeszy i organizacji Todt odpowiedzialnej za projekt Riese. Wówczas rozpoczyna się kolejna jego przebudowa, a w latach powojennych - kompletna dewastacja. Od 1962 roku zamek objęty jest nadzorem konserwatora zabytków i sukcesywnie wykonywane są prace mające przywrócić mu dawny blask i splendor.
Jeśli chcesz bliżej poznać historię tego miejsca - zajrzyj na oficjalną stronę.
Z zamku wyszliśmy do przepięknych ogrodów. W takiej scenerii, nieco mrocznej i baśniowej prezentowały się naprawdę imponująco.
Podziemna trasa turystyczna zrobiła na nas ogromne wrażenie - połączenie prezentacji, filmu, gasnących świateł w miarę przemierzania korytarza... ciarki na plecach murowane. Choć dla zwiedzających udostępniony jest niewielki odcinek to i tak zdecydowanie warto zejść w podziemia i poznać mroczną historię Zamku Książ i projektu Riese.
Z podziemi wybraliśmy się na spacer w kierunku pałacowych stajni, które są dość oddalone od głównego budynku. Co ciekawe, stajnie i hodowla koni w dalszym ciągu funkconują i mają się całkiem nieźle.
Czy to koniec wędrówek i wrażeń? Bynajmniej. Kolejne miejsce, które postanowiliśmy zobaczyć to tzw. Stary Książ, czyli malownicze "ruiny" wzniesione na polecenie księżnej Daisy Hochberg jako atrakcja turystyczna.
Dzień zakończyliśmy w Wałbrzychu. Niebo sie rozpogodziło, był przyjemny sierpniowy wieczór. Wiesz, nigdy nie widzieliśmy tak pustego miasta. Dosłownie. Spodziewaliśmy się spacerowiczów, otwrtych restauracji, ogródków piwnych i gwaru. Zresztą, sam zobacz...
O tym, co jeszcze widzieliśmy i przeżyliśy przeczytasz w kolejnych częściach relacji.
Szymon - pomysłodawca projektu SUValska Przygoda, odpowiedzialny za wytyczanie tras, założyciel i autor strony, fotograf
tel. +48 790 500 950
suvalska.przygoda@gmail.com
Ewelina - współtwórca strony, poszukiwacz informacji, odpowiedzialna za opracowanie przewodników, fotograf
tel. +48 789 347 606
suvalska.przygoda@gmail.com